czwartek, 4 lipca 2013

15: Pamplona my new, big love....

Było cudownie i nieważne, że na godzinę przed wyjazdem wypadł mi z ręki telefon i tym samym zakończył współpracę z moją osobą (a może powinnam napisać, że to ja zakończyłam z nim?), że autokar z miasta Ł do miasta P został zatrzymany na ponad 40 minut na autostradzie przez służby celne, że stojąc w mieście P na stacji i czekając na taksówkę która miała mnie w 10 minut dowieść na lotnisko (bo autobus miał 1,5 godz. spóźnienia) rozsypały się na bruku moje ukochane korale z turkusu i granatu i że na lotnisku kupiona specjalnie mała walizka okazała się jednak za dużą walizką za którą musiałam dopłacić 84zł..... to wszystko nieważne tak jak to, że aparat fotograficzny przestał działać 3 dnia, a 4 dnia urwała się ukochana bransoletka... to wszystko nieważne szczegóły....
Bo gdy już stałam na tętniącej życiem barcelońskiej ulicy wiedziałam, że pokocham ten kraj i tych energetycznych ludzi, których nie rozumiem, ale i tak lubię. Zajadałam koktajle z egzotycznych owoców, świeżutkie owoce morza, zanurzałam swoje zęby w słodki i jędrny miąższ arbuza i wcale nie chciało mi się wracam. W głowie mam wszystkie te barwne obrazy, pocztówki z Barcelony, Pampeluny, Olieto, San Sebastian i małych miasteczek, których nazw nie pamiętam. Rozbujana zieleń i rozśpiewane kwiaty na ulicach i w oknach - to wszystko sprawiło, że mimo tego, że w drodze powrotne nabawiłam się zapalenia zatok będę wspominać ten wyjazd bardzo miło z nadzieją na ponowną wycieczkę w tamte strony.
A szklanka, a w zasadzie szklanki napełniały się codziennie wielokrotnie ;)

wtorek, 18 czerwca 2013

14: już jutro...

Cześć Kochana,
jutro wyruszam na samotną wycieczkę - tam gdzie jeszcze mnie nie było, jadę do kraju korridy, flamenco i wielkich podróżników. Czuję ekscytację, strach ale też mobilizację. Wiem, że dzięki tym małym wakacjom mogę sobie udowodnić, że mogę wszystko i że dam radę... wychodzi na to, że to wyjazd terapeutyczny:)
A w głowie powtarzam jak mantrę: "Będzie dobrze, będzie dobrze..."

poniedziałek, 17 czerwca 2013

13: "nie wolno Ci się bać..."

Kochana A,
kiedy w kwietniu znów cały mój mały świat się zatrząsł, a ja poczułam, że niesprawiedliwość losu dotyka mnie wyjątkowo boleśnie nie sądziłam, że już w czerwcu będę spędzać tak miłe weekendy. W tych obfitujących w złe wiadomości dniach widziałam swoją przyszłość w czarnych kolorach, widziałam siebie samą w pustym domu ze smutną miną wspominającą cudownym czas. Jak wszyscy jednak dobrze wiemy nocą wszystkie koty są czarne. Nastał czerwiec a wraz z nim, długie wieczory i wreszcie ciepła temperatura. Mimo małej ilości snu i wielu litrów różnych napojów wchłoniętych podczas rozlicznych spotkań chciałabym każdy weekend tak spędzać. Nie sprzątałam w ten weekend, nie robiłam pożytecznych rzeczy, ale byłam tu i teraz.... byłam z ludźmi, z którymi lubię rozmawiać, jadłam śniadanie na tarasie w  promieniach słońca czytając ulubioną gazetę, jadłam ciasta i torty w towarzystwie uroczych cioć i babć.... smakowałam czerwcowe truskawki, próbowałam najnowsze wypieki z ekologicznej piekarni maczając je w pysznej oliwie z octem balsamicznym wsłuchując się w odgłos chrupiących skórek i zlizywałam oliwę cieknącą po palcach... rozmawiałam godzinami z przyjaciółkami, jadłam jędrną, młodziutką żółtą fasolkę popijając zsiadłym mlekiem... spacerowałam z koleżanką po parku... zrywałam pachnący jaśmin... Nie rozpamiętywałam, cieszyłam się chwilą i ludźmi, którzy są dookoła... a gdy wsiadłam dziś rano do auta w drodze do pracy jako pierwszą piosenkę usłyszałam: "Nie wolno Ci się bać... wszystko ma swój czas...." Meli Koteluk i uśmiechnełam się do siebie.
Dziś szklanka zdecydowanie prawie pełna....

czwartek, 13 czerwca 2013

12: chciałabym, chciała...

....a może tak, zamiast ciągłego chciałabym myśleć: dziękuję?
- dziękuję, że żyję!
- dziękuję, że jestem zdrowa!
- dziękuję za dach nad głową!
- dziękuję za kilka dobrych dusz dookoła!
- dziękuję za pyszne truskawki!
- dziękuję za piękny poranek i pracę, która daje kasę na moje rachunki!
- dziękuję za książki które uwielbiam czytać!
- dziękuję za cały worek doświadczeń!
.... i od razu szklanka jest w połowie pełna :)

wtorek, 11 czerwca 2013

11: poimieninowo...

Jestem czerwcową eM i lubię to. Może nie w tym roku, ale ogólnie lubię ten stan, bo jeśli przyszło się zimą na świat to w sercu zawsze jest tęsknota z ciepłem, za słońcem, za zapachem ciepłego powietrza, za kwiatami...
W tym roku było bez fajerwerków, bo "po tym wszystkim" jak tu świętować? Można świętować, można mieć uśmiech na twarzy, można nawet przez moment zapomnieć o niesprawiedliwości i złośliwym chichocie losu... WSZYSTKO MOŻNA!
Jak dobrze, że nadal jest ta cudowna "gromada dusz", które w taki dzień skutecznie odwracają myśli od Tego, który zamilkł... "Ten, który stchórzył nie jest Ciebie wart, więc niech jego duch nie unosi się dzisiaj przy tym stole" - powiedziała wczoraj kochana A. i bardzo staraliśmy się wszyscy, żeby tak właśnie było dopełniając swoje szklanki nie tylko wodą....

środa, 5 czerwca 2013

10: wkurza mnie...

Kochana,

dawno do Ciebie nie pisałam, ale nie dlatego, że nic się nie dzieje. Powodem milczenia jest moja monotematyczność. Bo w sumie ile mam pisać o tym, że tęsknię? Jaki ma sens wspominanie i analizowanie ostatnich słów? Jak często masz ochotę czytać, że mi smutno i źle?
....jestem sama, ale nie samotna i to powinno Cię cieszyć, a na pewno cieszy to mnie. Dookoła są ludzie, którzy bezinteresownie wyciągnęli do mnie swoje dłonie i uchronili przed upadkiem. Oczywiście, że gdyby nie wydarzenia z 17. a potem 20. kwietnia byłabym w zupełnie innym miejscu i zupełnie w innym nastroju, ale przecież zawsze mogło być gorzej.
Pytałaś jak śpię. No z tym miałam duże problemy, noce bezsenne, a jeśli nawet sen to krótki i przebudzenie nagłe towarzyszyły mi przez kilka tygodni, ale już jest lepiej - od tego weekendu znów śpię. Teraz można nawet powiedzieć, że odrabiam braki... mogę zasnąć o 22 i spać do 6.30 jak kamień, albo i dłużej gdyby nie budzik.
Mam tylko taki problem, że boli mnie widok kobiet w ciąży - przepraszam, źle napisałam, ja nie znoszę widoku kobiet w ciąży i wywoływanego przez nie pytania w mojej głowie. Odpowiedź, że po prostu miałam pecha, jakoś mało mnie satysfakcjonuje, a to całe baby boom, które odbywa się dookoła wśród znajomych i dalszych krewnych przyprawia mnie o mdłości. To miałam być ja tym razem, tym razem to ja chciałam się światu chwalić i oglądać malutkie ubranka dla słodkich kruszynek... Miało być tak wspaniale, a stało się jak zawsze... tu trochę przesadzam, wiem, już widzę ten grymas na Twojej twarzy - oczywiście, że stało się zupełnie inaczej i najbardziej niespodziewanie jak tylko mogło, ale efekt jest taki jak zawsze...
...jeśli chcesz wiedzieć jak wygląda dziś sprawa szklanki to śpieszę Ci donieść, że w połowie pełna... i ciągle próbuję coś dolać...

wtorek, 4 czerwca 2013

9: wtorkowo...

Znów pada deszcz - "dziwnym nie jest"  jak by powiedział jeden z moich ulubionych komiksowych bohaterów...
Ale deszcz nie napełni "tej" szklanki, moją szklankę mogą napełnić tylko dobre myśli, ludzie o czystych sercach, pozytywne wydarzenia....
powietrze pachnie wilgocią, mokrą ziemią i namiękłą od deszczu zielenią... dookoła unosi się mgła, lecz to nie bajka, codziennie trzeba wstać i walczyć o siebie, o życie, o szczęście... na przejściu dla pieszych minęłam uśmiechniętą dziewczynę na wózku inwalidzkim...
...moje szklanka jest dziś w połowie pełna...